Muzyka i zjawiska fizyczne
, czyli Sarah Stamboltsyan – fortepian i Artashes Stamboltsyan – skrzypce wystąpili kolejny raz w ramach Dolnośląskiego Festiwalu Muzycznego. Twórczo podjęli się odpowiedzi na propozycję organizatorów bieżącej, XI edycji i zaproponowali program, który wypełniał hasło sezonu, czyli „Ponad szczytami cisza”.
W sali muzycznej Muzeum Ziemi Kłodzkiej wykonali kompozycje, których interpretacje pokazały ich doświadczenie koncertowe, wielorakie umiejętności w nawiązaniu i utrzymaniu skupienia słuchaczy. Poszczególne wykonania zwróciły na jeszcze jedną, niebagatelną cechę ormiańskiego duetu, a mianowicie na to, że czystość dźwięku każdego z instrumentów elegancko uzupełniała brzmienie drugiego. Jakich utworów wysłuchała publiczność w niedzielny wieczór? Zaczęło się ze wszech miar klasycznie – od Sonaty D-dur, op. 5 nr 1 Arcangello Corellego. Kolejne zaproponowane i wykonywane utwory potwierdzały klasę artystyczną muzyków, którzy dzisiaj pracują (i działają w ciekawym stowarzyszeniu) w saksońskim Reichenbach. Usłyszeliśmy kolejno Roberta Schumanna Fantasiestücke, op. 73, następnie bardzo interesującą „perełkę” muzyki kameralnej Richarda Wagnera, a mianowicie Ein Albumblatt A-dur czy „odkrycie” artystów z czasów, gdy byli studentami konserwatrium w Erywaniu, czyli Serenadę A-dur Alexandra Zemlinskiego. Główną częścią programu były zaaranżowane na skrzypce i fortepian przez Artashesa Stamboltsyana, specjalnie na ten wieczór, cztery pieśni Felixa Mendelssohna-Bartholdy’ego i Roberta Schumanna. Zaaranżowane ciekawie i nowocześnie. Doczekamy się ich niebawem na płycie Calliope Duo, a kłodzka publiczność usłyszała ich prapremierowe wykonanie. Muzycy program koncertu zakończyli kompozycjami „tanecznymi”. Najpierw był to cykl Béli Bartóka sześciu Rumuńskich tańców ludowych a na finał usłyszeliśmy dwa Tańce węgierskie (7 i 2) Johannesa Brahmsa.
Dlaczego taki tytuł relacji? Już wyjaśniam. Koncerty XI Dolnośląskiego Festiwalu Muzycznego odbywają się w wielu miejscach. To wiadomo od lat – w pałacach, zamkach, kościołach, salach koncertowych. I za każdym razem jest to dla publiczności, organizatorów i muzyków ciekawe doświadczenie. Także od strony, no właśnie, zjawisk fizycznych. Każde z tych miejsc ma własną, stałą akustykę. Zwykle bardzo dobrą. Po niedzielnym koncercie jeden ze słuchaczy podzielił się z organizatorami taką oto refleksją: kiedy przed rokiem w ramach Festiwalu w sali muzycznej MZK występowali Nicoletta Guarasci i Marco Venturi dźwięki były albo przytłumione albo nadmiernie eksponowane, brzmiały płasko, nie miały głębi dzisiaj z kolei miały kilka wymiarów, brzmiały wyraziście i efektownie. Jakbym wybrał się na seans 3D. Takie wrażenia. Bardzo ciekawe. Do różnorodnych doświadczeń osób związanych z DFM dochodzi więc jeszcze jedno. Akustyka sali może ulec zmianie.