Ogłoszenia

Klasztor Księgi Henrykowskiej

Największa tajemnica Ziemi Ziębickiej to Zespół klasztorny opactwa cysterskiego w Henrykowie. Miejsce z bogatą przeszłością i barokową architekturą. Integralną częścią klasztoru jest Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i św. Jana Chrzciciela. Kompleks położony jest na terenie gminy Ziębice w Powiecie Ząbkowickim. Na liście najcenniejszych atrakcji turystycznych na Dolnym Śląsku obiekt zajmuje wysoką pozycję.

Pierwsze wzmianki o klasztorze pochodzą z 1222 r. To wtedy książęta Śląscy sprowadzili Cystersów na Ziemię Ziębicką i dzięki nim Klasztor mógł się rozwijać. Taki stan rzeczy nie trwał długo, ponieważ  19 lat później klasztor uległ zniszczeniu przez najazd Tatarów, co znacząco zahamowało rozwój. W czasie jego odbudowy powstała Księga Henrykowska.

Księga założenia klasztoru świętej Marii Dziewicy w Henrykowie, znana jako Księga Henrykowska spisana przez Galla Anonima jest największym zabytkiem polskiego piśmiennictwa.  Spisana po łacinie kronika zawierająca najstarsze zapisane zdanie w języku polskim – „Day, ut ia pobrusa, a ti poziwai”; co współcześnie oznacza „Daj, niech ja pomielę, a ty odpoczywaj”. Oprócz tego księga zawiera  około 120 nazw miejscowości przeważnie z południowo-wschodnich terenów Dolnego Śląska.

Po Wojnie Trzydziestoletniej przypada okres największego rozwoju klasztoru.  Obecny kształt Klasztor zyskał dzięki XVII i XVIII-wiecznej przebudowie i udaje się też w tym okresie opatowi Henrykowi Kahlertowi  spłacić długi. Powstaje zespół barokowych zabudowań które można podziwiać do dziś; kościół klasztorny otrzymał barokowe wyposażenie, w tym ołtarz główny z obrazem “Boże Narodzenie” słynnego śląskiego malarza –  Michała Willmanna.

Na skutek wojen prusko-austriackich z XVIII w. opactwo podupadło. Kres funkcjonowania klasztoru przyniosły wojny napoleońskie. W 1801 władze pruskie zamknęły klasztorne gimnazjum oraz zarekwirowały klasztorną bibliotekę z najbogatszym na Śląsku księgozbiorem. Po ogłoszeniu przez Króla Prus edyktu sekularyzacyjnego mnisi zmuszeni zostali do opuszczenia klasztoru. Opactwo henrykowskie zostało zlikwidowane i przebudowane na potrzeby rezydencjonalne dla Królowej Holandii.  W tamtym okresie urządzono przy klasztorze ogród w stylu włoskim.

W czasie II wojny światowej w budynku klasztoru znajdowała się fabryka wojskowa. Cystersi powrócili tu w 1949 r., odzyskując we władanie kościół klasztorny. W okresie PRL reszta budynków służyła jako magazyn rolniczy czy ośrodek kolonijny. Po roku 1989 zaczęto przywracać miejscu sakralne funkcje. Otwarto tu oddział Seminarium Duchownego Archidiecezji Wrocławskiej i Katolickie Liceum Ogólnokształcące.

Obiekt dostępny jest również dla zwiedzających. Do najciekawszych obiektów należy tajemnicze wnętrze kościoła, gdzie w prezbiterium są przepięknie rzeźbione ławy. Bogato zdobione, pełne postaci aniołów, papieży, kardynałów, biskupów uzupełnione scenami z życia Chrystusa, wykonane z drewna lipowego i dębowego. Oprócz tego zwiedzający mogą podziwiać kaplicę św. Magdaleny Pokutnicy, w której chowano Piastów Ziębickich.

 

Do najcenniejszych zabytków znajdujących się w Henrykowie należy również XVII-wieczna monstrancja  wykonana z pozłacanego srebra, ozdobiona drogocennymi kamieniami. Jest w Kształcie drzewa i przedstawia rodowód Jezusa. Nawiązuje do prorockiej zapowiedzi z Księgi Izajasza, zapowiadającego narodziny Mesjasza. Wykonał ją wrocławski złotnik Christian Mentzel. W czasie II wojny światowej monstrancja zaginęła. Powróciła do Henrykowa dzięki pewnemu mieszkańcowi Kłodzka, który wykupił ją… za kilka butelek bimbru.

 

tekst: Remigiusz Biały
Zdjęcia: AdobeStock

 

Nieznana historia – Dzierżoniowska Mennica

Wszystkie drogi dla turystów odwiedzających Dzierżoniów prowadzą na rynek na wieże ratusza. Jednak po zakończeniu podziwiania panoramy miasta, masywu Gór Sowich i Ślęży na zwiedzających czeka jeszcze jedna atrakcja – mennica. Dokładnie to rekonstrukcja  XIV-wiecznego warsztatu menniczego, który znajduje się w lochu w wieży ratuszowej. 

Istnienie tego miejsca ma podłoże historyczne. W dokumencie wystawionym w Mianowie w 1352 r. książe świdnicki z dynastii Piastów – Bolko II Mały nadał trzem miastom przywilej wybijania monet w tym dla Dzierzoniowa, ówczesnego Rychbachu. Monety były bite ze srebra z dodatkiem miedzi. Taki przywilej wykupiono na 10 lat za 60 kg srebra. Na awersie Halerza z XIVw. widnieją trzy litery MCR. Jest to skrót od Moneta Civitas Rychbach – Moneta Miasta Rychbach. Na rewersie umieszczono orła dolnośląskiego z czasów panowania Piastów. 

Halerz z 1352 r.

Po lewej rewers – litery MCR | Po prawej awers – orzeł Dolnego Śląska

Obecnie historykom trudno jest ustalić gdzie dokładnie w Dzierżoniowie wybijano monety, dlatego pokazy mennicze odbywają się w pomieszczeniu po dawnym lochu więziennym. Turyści mają okazję tam poznać bliżej historię wybijania monet w średniowieczu i historię średniowiecznego Dzierżoniowa. Na pokazie każdy z uczestników może samodzielnie przygotować kruszec i wybić kopie Halerza z 1352 roku i pamiątkową monetę Dzierżoniowa z ratuszem na awersie i herbem miasta na rewersie. 

Moneta pamiątkowa Dzierżoniowa

Po lewej rewers – z ratuszem i napisem „Miasto Dzierżoniów” | Po prawej awers – z herbem miasta i napisem „Św. Jerzy patron Dzierżoniowa”

 

Tekst i foto: Remigiusz Biały

Senator Aleksander Szwed o senackiej uchwale w 45 rocznicę powstania Komitetu Obrony Robotników

Jak podkreślono na wstępie senackiej uchwały w 45. rocznicę powstania Komitetu Obrony Robotników „W czerwcu 1976 roku komunistyczna dyktatura, nazywająca się władzą robotniczą i ludową, po raz kolejny w historii Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej udowodniła, iż milicyjna pałka jest podstawowym narzędziem dialogu ze społeczeństwem. Drastyczne podwyżki podstawowych artykułów żywnościowych ogłoszone w Sejmie przez ówczesnego premiera Piotra Jaroszewicza wyprowadziły na ulice tysiące protestujących, a w setkach zakładów pracy w całej Polsce ogłoszono strajki. Protesty były spontaniczne, nie wyłoniono żadnego przywództwa, nie sformułowano żądań i postulatów. A jednak władza ugięła się i podwyżki zostały odwołane. Lecz, jak każda dyktatura, nawet miękka i w gruncie rzeczy bezzębna, musiała wziąć odwet. Obiektami zemsty wybrano podwarszawski Ursus, Radom i Płock. Na uczestników protestów spadły bezprzykładne represje: od chamskiej propagandy oraz brutalnego bicia i tortur na komisariatach po wieloletnie wyroki więzienia. ”.

W odpowiedzi na te wydarzenia w dniu 23 września 1976 roku grupa opozycjonistów wystosowała „Apel do społeczeństwa i władz PRL”, który ogłaszał powstanie Komitetu Obrony Robotników. Organizacja postawiła sobie ze cel ochronę ofiar represji związanych ze stłumieniem tzw. wydarzeń czerwcowych, czyli wystąpień robotniczych w Ursusie, Radomiu i Płocku. Założyciele KOR żądali przyjęcia do pracy zwolnionych uczestników wystąpień, uwolnienia więzionych za udział w strajkach, ujawnienia rozmiarów represji i ukarania winnych łamania prawa. Apel podpisało 14. członków założycieli KOR-u m.in.: Jerzy Andrzejewski, Stanisław Barańczak, Jan Józef Lipski, Antoni Macierewicz. Dokładnie za dwa dni od tych wydarzeń mija dokładnie 45 lat, stąd inicjatywa którą podejmujemy dzisiaj w Wysokiej Izbie.

Sam Komitet składał się z ludzi o zróżnicowanych poglądach politycznych, co stanowiło o jego sile. W biuletynie informacyjnym „Komunikat KOR” podane zostały adresy i numery telefonu do wszystkich członków Komitetu. Komitet Obrony Robotników założyła grupa intelektualistów, „by nieść pomoc prawną, finansową i lekarską uczestnikom czerwcowych wystąpień robotniczych 1976 roku, szczególnie w Radomiu i Ursusie.”.

W odpowiedzi na powstanie KOR-u, już w maju 1977 roku władzę PRL rozpoczęły represję wobec organizacji. 7 maja Służba Bezpieczeństwa zabiła działacza KOR w Krakowie Stanisława Pyjasa, w późniejszym czasie natomiast aresztowano ok. 50 członków Komitetu (m.in. Antoniego Macierewicza). W ramach protestu przeciw tym działaniom pozostający na wolności działacze opozycji rozpoczęli serię strajków głodowych, postulując uwolnienie 9 pozostających w więzieniach członków Komitetu. Niedługo potem pojawił się postulat amnestii dla więzionych ofiar represji po wydarzeniach czerwcowych. Ekipa rządząca uległa naciskom z Zachodu i w lipcu 1977 roku ogłosiła amnestię w związku ze świętem państwowym 22 lipca. Po osiągnięciu swojego głównego celu Komitet Obrony Robotników przekształcił się w Komitet Samoobrony Społecznej KOR, który funkcjonował aż do powstania NSZZ „Solidarność”.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że w 2006 r. w 30. rocznicę powstania KOR-u, w Pałacu Prezydenckim Prezydent Lech Kaczyński odznaczył nieuhonorowanych dotąd założycieli KOR, współpracowników Komitetu, „cichych bohaterów”. Dlatego cieszę się, że „Senat Rzeczpospolitej pragnie dziś pochylić głowę i oddać cześć Bohaterom Komitetu Obrony Robotników. Rocznica powstania KOR nakazuje nam podziękować tym wszystkim, którzy 45 lat temu postanowili, iż historia Polski pobiegnie zupełnie innym torem, niż planowała to komunistyczna dyktatura. Wierzymy, iż tradycja i dziedzictwo KOR-u wciąż daje Polsce nadzieję na wydobycie się z każdej zapaści oraz wyprostowanie ścieżek własnych dziejów. Jak wiele razy w historii, tak i dzisiaj Polacy mają się do czego odwołać.”. Zdecydowanie popieram niniejszy projekt uchwały.

Dziękuje bardzo.

Aleksander Szwed

Senator Rzeczypospolitej Polskiej

Każdy JUBILEUSZ ma swój początek, choć historia dalej się toczy…

Był rok 1989 r. Zamykam oczy i przywołuję w pamięci tamte czasy… Sala widowiskowa w ówczesnym Domu Kultury w Lewinie Kłodzkim wypełniona po brzegi mieszkańcami, którzy przyszli na spotkanie (ponad 250 osób). Po co i dlaczego przyszli?

Ludzie z różnych powodów zmieniają miejsce dotychczasowego zamieszkania. Ja i moja rodzina, w 1987 r. zamieniliśmy mieszkanie w Gdańsku na Lewin Kłodzki.  Podobnie Jerzy Cierczek przyjechał z Kobierzyc do Lewina Kłodzkiego. Tu znalazł żonę, założył rodzinę. Z Jurkiem poznaliśmy się w 1989 r., w Kudowie na spotkaniu Komitetu Obywatelskiego… bo oboje, on w Kobierzycach, a ja w Gdańsku, kibicowaliśmy zmianom społeczno – politycznym, które uruchomiła Solidarność w 1980 roku. Warto wiedzieć, że byliśmy młodzi, nie mieliśmy doświadczeń ani społecznych, ani politycznych. Ja 32- letnia wówczas kobieta, a on 28 – letni mężczyzna. Postanowiliśmy odmienić rzeczywistość, w której przyszło nam żyć…

Inspiracja zmian zaczyna się od siebie, ale inni zawsze pomagają, jeśli łączy nas wspólne dobro

Cóż powiedzieć… w 1989 r., zarówno stali mieszkańcy, jak i my (ci obcy – jak ktoś nas wtedy nazywał), nie byliśmy zachwyceni miejscem życia, które wybraliśmy, choć dookoła było pięknie. Bo położenie gminy ma przepiękne walory naturalne. Lewin Kłodzki, jak wtedy mawiałam, był brzydkim podwórkiem Kudowy Zdrój. Do 1990 r. przynależał do  MiG Kudowa Zdrój. Przez ponad 25 lat  był zaniedbywany i zapomniany przez wspólne władze MiG. Dwa funkcjonujące organy o odmiennych interesach i specyfice rozwoju, połączono bodaj w 1974 r. w jeden organ administracyjny MiG Kudowa Zdrój. Siedzibą władz była Kudowa Zdrój. Dla mieszkańców gminy Lewin Kłodzki, decyzja o połączeniu w latach 70,  aż do roku 1990,  oznaczała przez wiele lat  stagnację i regres.

To co brzydkie może stać się piękniejsze

Cokolwiek by nie powiedzieć o zakresie ówczesnych zaniedbań, to właśnie Lewin Kłodzki dla przyjezdnych stał się ich  nowym domem, a dla większości Mieszkańców był ich domem od zawsze, od kiedy tu zamieszkali, czy tu się urodzili. Jako młodzi i nowi mieszkańcy, zainspirowani przez Starszyznę, postanowiliśmy brać sprawy w swoje ręce. Najpierw zaprosiłam do współpracy moich najbliższych sąsiadów –  byli to: Terenia Strykozów, Adam Proracki, i Jurek Cierczek, a potem sukcesywnie dołączali inni.

Sojuszników zmian znaleźliśmy w Mieszkańcach, to oni wyznaczyli nam cel

W pamiętnym 1989 r., podczas zebrania, o którym wspomniałam na początku, wybrano nowy  Komitet Mieszkańców Lewina Kłodzkiego. Do grupy inspiratorów zebrania, dołączył z woli zebranych, dziś już śp. Andrzej Bednarek, który w tym czasie prowadził remont pięknej barokowej Kamienicy w Rynku. Podczas pamiętnego zebrania, nowy Komitet Osiedlowy Mieszkańców został zobowiązany przez zebranych, do podjęcia starań o przywrócenie gminie samodzielności. I to wyzwanie podjęliśmy.

1990 r. – pierwsze samorządowe  wybory w Polsce

Jednak pierwsze wybory samorządowe w Lewinie Kłodzkim, w 1990 roku, jeszcze były wyborami do wspólnej Rady Miasta i Gminy Kudowa Zdrój, w której na 22 radnych mieliśmy tylko 4 radnych z naszej gminy. Do nich należeli Krzysztof Piechnik, Stanisław Majcher, Grzegorz Żyła, i ja, Barbara Drożyńska. Po pierwszych samorządowych wyborach rozpoczęliśmy pracę w Radzie MiG Kudowa Zdrój. Dzięki Jurkowi Cierczkowi, o którym wyżej wspominam, który przecierał szlak wiodący do nowego podziału administracyjnego poprzez oddzielenie Miasta od Gminy, jako radni, z udziałem innych mieszkańców, podjęliśmy formalne działania w tym właśnie kierunku. Pamiętam, że w 1990 r. niektórzy mieszkańcy Lewina robili zakłady, nie mając wiary, że uda się przywrócić samodzielność gminie. Droga nie była łatwa. Trzeba było najpierw przekonać 18 radnych z Miasta Kudowy, że ten podział będzie uzasadniony i korzystny dla mieszkańców gminy wiejskiej i dla uzdrowiskowego Miasta Kudowa Zdrój. W efekcie  udało się uzyskać zgodę na odłączenie się Gminy Lewin Kłodzki od Miasta Kudowy Zdrój. Większość Rady MiG Kudowa Zdrój zagłosowała za rozłączeniem miasta i gminy. To był nasz pierwszy sukces. Potem trzeba było przekonać Sejmik Samorządowy w Wałbrzychu, i to też się udało. Muszę powiedzieć, że do dzisiaj pamiętam moje bijące serce, trzęsące się nogi, ale i swoją determinację, gdy przekonywałam radnych Sejmiku w sprawie zasadności naszego wniosku o konieczności rozłączenia się miasta i gminy.

Radni Gminy Lewin Kłodzki 1991-2021

Rok 1991 r. – był początkiem XXX JUBILEUSZU, który obchodzimy w Gminie Lewin Kłodzki

W rezultacie wszystkich działań,  4 stycznia 1991 r., decyzją Prezesa Rady Ministrów, dokonano nowego podziału administracyjnego oddzielając Miasto Kudowę Zdrój od gminy wiejskiej Lewin Kłodzki. Dzień wyborów samorządowych uzupełniających do Rady Gminy Lewin Kłodzki ogłoszono na początek maja 1991 r.  Radni dotychczasowi (4 z gminy) automatycznie przeszli do Rady Gminy, a kolejnych 11 radnych wybrali Mieszkańcy Gminy Lewin Kłodzki. 20 maja 1991 r. na pierwszej sesji Rady Gminy Lewin Kłodzki dokonano wyboru przewodniczącej Rady Gminy, którą to funkcję z zaszczytem przyjęłam,  oraz wybrano pierwszego wójta samorządowej Gminy Lewin Kłodzki. Został nim Pan Jerzy Cierczek, który swoją funkcję pełnił jeszcze kolejną kadencję.

XXX lat samorządności Gminy Lewin Kłodzki przypada właśnie w tym roku. Rada Gminy, z tej okazji, postanowiła ogłosić rok 2021 Rokiem Jubileuszowym. Dokonajmy więc krótkiego podsumowania.

Czy warto było walczyć o powstanie samodzielnej i samorządnej gminy?

Od naszych pierwszych zmagań o odłączenie się gminy Lewin Kłodzki od Miasta Kudowy Zdrój,  minęło 30 lat. Dzisiaj oznacza to, że władzę samorządową w Radzie Gminy, w okresie 8 kadencji, w tym obecnej, pełni i pełniło łącznie 133 radnych, i łącznie w tym czasie było 4 wójtów, w tym obecna wójt.  I tak pierwszym wójtem gminy został Jerzy Cierczek – pełnił tę funkcję przez 2 kadencje, następnie wójtem został wybrany (dziś śp.), Bolesław Kędzierewicz – pełnił tę funkcję przez 3 kadencje, w 6 kadencji mieliśmy dwóch wójtów,  przez pierwsze dwa lata był nim Henryk Szczypkowski,

Bolesław Kędzierewicz

a przez kolejne dwa, ponownie wójtem był Jerzy Cierczek.  Joanna Klimek – Szymanowicz, kobieta wójt, pełni tę funkcję od 2014 roku do chwili obecnej.

Jako radna pierwszej i drugiej kadencji samorządu, oraz  obecnej, ósmej kadencji samorządu,  wiem na pewno, że dobrze rozumianej samorządności trzeba się ciągle uczyć. Wiem też, że trud związany z walką o samodzielną  i samorządną gminę Lewin Kłodzki, którą podjęliśmy, był uzasadniony i potrzebny.

Dzisiaj, po 30 latach samorządności w naszej gminie, choć wielu już nie pamięta jak było, gołym okiem dostrzegamy wiele pozytywnych zmian, a przed kolejnymi pokoleniami, ciągle wiele jeszcze do zrobienia. Najważniejsze jednak jest to, że możemy sami decydować o miejscu, w którym żyjemy, bo któż jak nie sami Mieszkańcy Wspólnoty Samorządowej, poprzez wybór odpowiednich osób do Rady Gminy i wybór wójta, mogą lepiej zadbać o to, by ich gmina była piękniejsza, i dobrze służyła im samym. Każda nowa kadencja samorządu jest drogą ku przyszłości, pracują na tę przyszłość kolejni radni i wójtowie. Najważniejsze jednak jest to, czy widoczny jest rozwój, postęp – po mijającej kadencji,   i czy dzięki działaniom kolejnych samorządów, łatwiej żyje się członkom naszej Wspólnoty Samorządowej, wszystkim Mieszkańcom, kolejnym pokoleniom.

Henryk Szczypkowski

Każda kadencja to zawsze cienie i blaski, ale też każda kadencja to jeden  krok, a czasami wiele więcej kroków – do przodu. Dzisiaj, po 30 latach samorządzenia, zaangażowania tak wielu ludzi,  znajdziemy w naszej gminie piękną szkołę, wiele wyremontowanych ulic, pięknie odrestaurowany Rynek, wiele ścieżek rowerowych, nowy Gminny Ośrodek Kultury i Biblioteki, zalew, obiekty sportowe, plac zabaw dla dzieci, podświetlony 100 letni wiadukt, wiele odnowionych budynków, bardzo dużo nowych, jednorodzinnych domów, są telefony (w 1989 r. nikt o nich nie marzył!), jest wiele uporządkowanych skwerów, jest dostęp do Internetu, są oświetlone i naprawione ulice i chodniki, a także zrealizowano wiele  ważnych inwestycji –także  tych, których gołym okiem nie widać, ale są –  jak np. instalacja wodno – kanalizacja, dzięki której w każdym domu jest woda, a z powodu braku której w 1991 roku spaliła się piękna kamienica barokowa w Rynku. Mamy nadzieję, że jeszcze w tej kadencji uda się ją odzyskać i w niedługim czasie wyremontować. Mamy też nadzieję, że gmina wiejska, która stawia na turystykę, doczeka się modernizacji basenu,  i realizacji wielu planowanych inwestycji. Pamiętać należy, że gmina Lewin Kłodzki, choć należy do grona najmniejszych gmin w Polsce pod względem ilości mieszkańców, to jednak obszarowo jest bardzo rozległa (52 km²), i przynależy do niej 17 wsi – Dańczów, Darnków, Gołaczów, Jarków, Jawornica, Jeleniów, Jerzykowice Małe, Jerzykowice Wielkie, Kocioł, Krzyżanów, Kulin Kłodzki, Leśna, Lewin Kłodzki, Taszów, Witów, Zielone Ludowe, Zimne Wody. I choć rozległość gminy górskiej, stwarza trudne problemy do rozwiązania, to jednak w przyszłości, dzisiaj tę słabą stronę mamy szansę uczynić silną. Gmina Lewin Kłodzki zasługuje na dalszy rozwój, bo przecież cieszy się najstarszą metryką naszego regionu, i tę piękną historię wielu pokoleń musimy kontynuować.

Pozwolę sobie na osobistą dygresję… dzięki zamieszkaniu w małej Gminie Lewin Kłodzki, po przeprowadzce z Gdańska, wiele się nauczyłam, a szczególnie zrozumiałam na czym polega samorządność, i jak wiele zależy od tego, czy chcemy mieć osobisty wpływ na kształtowanie rzeczywistości, oraz jak ważne jest dostrzegać potrzeby i oczekiwania innych mieszkańców. To społeczne potrzeby zawsze są pozytywnym motorem działania ludzi, którzy pragną pozytywnych zmian. Nie żałuję poświęconego czasu, trudu, ani stresów, które na pewno nam towarzyszyły z powodu podejmowanych od 1989 r. działań, i później gdy borykaliśmy się z podstawowymi problemami dotyczącymi tworzenia gminy,  Urzędu Gminy, załatwiania podstawowych spraw i problemów mieszkańców, zaspakajania  ich potrzeb i oczekiwań. Nigdy też nie brakowało krytyki, bo wizjonerów jest zawsze więcej, niż realizatorów. Nasze marzenia w 1989 roku wydawały się wielu Mieszkańcom nierealne, i  nie do spełnienia, ale to oni właśnie wyznaczali nam poprzeczkę w przyjętej przez nas na siebie, misji.

Dzisiaj wiem na pewno, trzeba zawsze iść za marzeniami, i patrzeć z troską na miejsce, w którym żyjemy, starać się je poprawiać, i nieustannie ulepszać.

Jak widać to jest możliwe i realne! Poniżej kilka fotografii, wspomnień ludzi i osób, którzy w większym czy mniejszym stopniu przyczynili się do pozytywnych zmian w naszej pięknej gminie.

Honorowi Obywatele Gminy Lewin Kłodzki

Oprac. Barbara Drożyńska