Sudeckie ruchome szopki.

Okres świąt Bożego Narodzenia to czas, gdy kościoły wypełniają postacie Maryi, Józefa i lezącego w żłóbku narodzonego Jezusa oraz zmierzających do betlejemskiej stajenki pasterzy. Między nimi kręcą się przeróżnej maści zwierzęta a ponad wszystkimi unoszą się aniołowie. Te sceny pamiętamy od dzieciństwa, bo chyba każdy z nas jako małe dziecko czekał na tę piękną inscenizację, kierując pierwsze kroki w świątecznie wystrojonej świątyni właśnie do stajenki.  Tradycję budowy szopek zawdzięczamy świętemu Franciszkowi,  zapoczątkował ją w włoskim Greccio w 1223 r.  Niedługo zatem ta piękna tradycja obchodzić będzie swoje 800-setne urodziny.  Tradycja ta kontynuowana jest w różny sposób, w jednych kościołach co roku mamy inny wystrój, inny krajobraz otaczający szopkę, parafianie i proboszczowie starają się czymś zaskoczyć, inni zaś – wierni tradycji – od lat budują z wiekowych już figur sceny wpisane w historię  świątyni.

Sztuka budowania szopek, która z Italii rozeszła się na cały świat, zaczęła wychodzić również z kościołów i trafiać do domów. Nasze Boże Narodzenie nie może obyć się bez choinki, włoskie zaś bez betlejemskiej stajenki. Sztuka budowy najbardziej rozpowszechnionych szopek neapolitańskich osiągnęła perfekcję, to już nie tylko stajenka ze świętą rodziną, to całe miasteczka, w których roi się od przedstawicieli wszystkich zawodów, mnóstwa elementów wyposażenia wnętrz i ciekawych a czasem zdumiewających scenek rodzajowych, w których uczestniczą postaci ze współczesnego świata sportu i polityki. Nie brakuje też płonących ognisk, kręcących się karuzeli i ożywionych postaci.

Zapewne z włoskich stron dotarła i na obszar Dolnego  Śląska ta piękna tradycja, która przyjęła z czasem bardzo ciekawe formy. Najbardziej znaną szopką, a raczej całym ich zespołem są konstrukcje, które obejrzymy w Wambierzycach. Są one dziełem Longina Wittiga i jego syna Hieronima. Blisko osiemset postaci, z których niemal połowę wprawiają w ruch mechanizmy zegarowe, przedstawia różne sceny z narodzin i życia Jezusa, ale również scenki rodzajowe z okolic w tym wspaniałą makietę kopalni. Stworzone z niesamowitym pietyzmem i zmysłem konstruktorskim szopki, zadziwiają po dziś dzień. „Ruchoma Szopka” to obowiązkowy przystanek każdego zwiedzającego Wambierzyce.

Ale wambierzycka szopka nie jest jedyną w tym regionie. W położonej po drugiej stronie pasma Gór Stołowych Czermnej, dziś części Kudowy Zdrój, František Štĕpan zbudował czterometrową konstrukcję. Swoją szopkę zaczął budować w wieku 15 lat a kolejne jej elementy powstawały przez 20 lat. Tak powstało 250 figurek przedstawiających sceny z narodzin Jezusa oraz życia pasterzy i mieszczan. Figury początkowo były poruszane w ruch dzięki ręcznemu mechanizmowi a po doporowadzeniu elektryczności w 1927 roku powstał napęd elektryczny. Co ciekawe do dnia dzisiejszego zobaczymy szopkę w rodzinnym domu artysty a turystom prezentuje je już kolejne pokolenie jego potomków.

W ramach obchodów 700-lecia pielgrzymowania do Barda w 1967 roku, powstał pomysł zbudowania w dawnej krypcie przykościelnej ruchomej szopki. Prace nad przebudową krypty i konstrukcją szopki trwały 4 lata. Uruchomiona  w 1971  roku instalacja stworzona przez redemptorystę brata Wacława Janika przedstawia oprócz scen betlejemskich również postacie związane z historią Polski. Nie brakuje tu mnóstwa scenek rodzajowych stworzonych z wykorzystaniem wielu współczesnych twórcy zwykłych zabawek. Nie jest to tak artystycznie wykonane dzieło, ale dynamika odbywających się w szopce scen wzbudza zachwyt młodych widzów i delikatny uśmiech starszych.

Aby zobaczyć kolejną szopkę musimy się wybrać na trudniejszą wycieczkę, czeka nas wspinaczka na Górę Igliczną. W krużgankach Sanktuarium Maria Śnieżna możemy obejrzeć małą, ale bardzo ładnie wykonaną szopkę z lat sześćdziesiątych XX wieku. Zazwyczaj jest ona zaskoczeniem dla odwiedzających sanktuarium pielgrzymów i turystów, bo częściej słyszymy o tych trzech wcześniej wymienionych. Warto jednak zwiedzając wystawy poświęcone historii kultu Maryjnego na Górze Igliczna na chwilę zatrzymać się i podziwiać nagle ożywające przed nami sceny z narodzin Chrystusa.